Quo Vadis ...

… mało oryginalnie. W tym miejscu z reguły powinno być: urodził się, uczęszczał, osiągnął i… Daruję sobie te wyliczanki.

Sądzę, że ktoś kto tu zabłądził woli wiedzieć z kim ma do czynienia, a nie jaką statystyką się wykaże. Widziałem zbyt wielu habilitowanych idiotów i genialnych analfabetów, żeby forma mogła przyćmić treść. A poza tym, przeciętny idiota nie wie kim jest. Jeśli zatem jestem – nie wiem. Używając tak ostrych określeń nie mam na myśli walorów intelektualnych obserwowanego obiektu, lecz brak pokory i zdogmatyzowanie myślowe.

Trochę ekshibicjonizmu.

A to w celu uniknięcia – płonne nadzieje – domysłów w stylu: słyszała pani, że…, tudzież w wersji młodego pokolenia – ale siara. Jednocześnie zastrzegam, że nie śledzę na bieżąco i być może aktualnie zastosowano inny pierwiastek np. potas.

Ok – 14 grudnia 1962 roku. Co czyni mnie starym jak węgiel brunatny. To nie kokieteria, ale informacja dla ewentualnych interlokutorów (szczególnie tych młodych). Płeć męska – nie miałem wyboru, ale nie narzekam. Wykorzystując mą dziecięcą naiwność zaprowadzono mnie do przedszkola, gdzie poddany byłem indoktrynacji za pomocą klocków i innych uciech. Nie powiem – to nawet nie głupie – do dzisiaj wiem jak klocki poukładać. Na tym nie koniec prześladowań – zaprowadzono mnie do szkoły. Jakoś to przeżyliśmy – ja i szkoła.

W tym miejscu refleksja.

Nie istnieje zła edukacja i jej czasy. Są tylko kiepscy nauczyciele. Na moich nie narzekam. Sarkazm powyżej to jedynie emanacja oporu, jaki stawia każdy z nas, gdy jego zdaniem wolność jest naruszona, a tak odbieramy obowiązek.

Koniec refleksji – bełkoczę dalej.

Studia – to trochę Politechniki i Teologia. A tak! Byłem w Seminarium (ilustracja na stronie głównej). Skończywszy powyższe nie przyjąłem święceń, co i Bogu i mnie wyszło na dobre. Cynizm pozorny, czasem tak bywa. To jednak zdeterminowało moje dalsze myślenie, a poniekąd postepowanie (te nie zawsze są paralelne) – od 30 lat belfer. Aktualnie w Technikum Energetycznym w Poznaniu.

I chyba już wiem o co chodzi z tymi ptakami – czasem coś dzióbnę i jaja sobie robię (to bardziej opis kury niż orła), a latanie to raczej tęsknota.

Posiadam trzy zawody, w tym dwa miłosne. Jednym z nich jest robienie stron internetowych, grafika komputerowa i elementy programowania. Czy to sztuka? Bynajmniej. A poza tym to kwestia estetyki, często nie tyle autora, co zamawiającego. Drugi to wspomniane nauczanie. Pozostałe dwa przemilczę. Jakim jestem nauczycielem? Pytajcie uczniów. Nie wiem, czy mi wychodzi, ale mam ambicję towarzyszenia na drodze samodzielnego myślenia. Chodzi przecież o dokonywanie prawidłowych wyborów życiowych – własnych. Zatem z drugim człowiekiem bardziej idziesz, niż… (niedomówienie, aby uniknąć patetyzmu). Pytanie quo vadis przechodzi więc w vade mecum. I tak sobie edukam. No i wyszedł ze mnie belfer. Taki egzemplarz nie powstrzyma się od mędrkowania.

Zgodnie z jakąś tam ustawą o ochronie czegoś tam, o osobach towarzyszących milczę dostojnie. Jeśli chodzi o zainteresowania to mam kota na punkcie (biało – czarna), a że dla kota punkt jest wszędzie, to cóż zrobić. I nie jest to bynajmniej kot Schrödingera, ale na wszelki wypadek nie otwieram.

Czy czegoś żałuję? Jeśli to czytasz, to zapytaj siebie. Chyba nie ma osoby, która nie stwierdziłaby, że coś można było zrobić inaczej np. napisać mądrzejszego tekstu o sobie.

Idę żyć dalej.