I test przerabiam na pierwszy wpis. Corocznie angażuję się w Wigilię. I teraz następuje pytanie dla kogo? Na stronie, do której wiedzie link przeczytasz, że dla ubogich. Bezpieczne politycznie określenie. Ale, czy aby napewno i co to oznacza? Z pewnej strony ok, ktoś potrzebuje, ale z drugiej strony, czy my sami nie robimy tego dla siebie. Mam na myśli pomoc bezinteresowną. Czy taka w ogóle istnieje? Być może mamy mentalność krakowskej mieszczki (z całym szcunkiem do Krakusów) – „macie tu dobry człowieku, ino dywanu nie pobrudźcie”. Tego się boję. Na ile jest to chęć pomocy i empatia, a na ile wstręt do biedy i wykluczenia. Kto tutaj komu pomaga? Wyższa szkoła jazdy, ale inaczej nie można. O kant (przez wzgląd na dobre wychowanie nie powiem czego) możesz rozwalić sobie pomoc, która nie jest akceptacją, nawet jeśli po drugiej stronie masz wdzięczność. Niech nie wie lewica, co czyni prawica (dotyczy rąk – wolę dodać).
Przesadzam? Może, ale przenieś swą aktywność do środka i zrozumiesz. Nie analizuj innych, ale siebie i nie pomagaj – zabraniam! Oddaj się po prostu. Nie wolno poprawiać świata. trzeba być jego elementem. W przeciwnym wypadku stajesz się konsumentem dobra, a nie jego eminentem.